Tak się złożyło, że sporo
czasu spędzam w pociągach. W pociągach zaś czytam. W ostatniej trasie Warszawa-
Bydgoszcz towarzyszyło mi nowe wydanie ELLE.
Muszę powiedzieć, że mocno
mnie zdziwił artykuł „Czas na detox” promujący głodówki. Nie jestem
specjalistką od „niejedzenia”, ale (tak na zdrowych chłopski rozum) czy zdrowe
może być coś, co powoduje „dreszcze, zawroty głowy i nudności”, picie preparatu
powodującego „bieganie w kółko do toalety”, oczyszczanie po którym autorka
czuła się „słabo (…) zdarzały się zawroty głowy, a nawet wymioty”.
Każdy z tych objawów to efekt
innej z zalecanych kuracji, wnioskuję więc, że wszystkie są średnio przyjemnym
doznaniem. Czy aby więc na pewno zdrowym? Śmiem wątpić…
Macie jakieś doświadczenia z
głodówkami? Może faktycznie warto się przemęczyć kilka dni, a potem cieszyć się
… no właśnie czym? Samym tylko uczuciem lekkości czy czymś bardziej wymiernym?